wtorek, 22 lipca 2014

1. Przygotowania

Hej!
Wyjeżdżam równo za miesiąc, czaicie to? Boże, jak ten czas szybko leci... Wydaje się, że to dopiero przed chwilą dowiedziałam się, że dostałam się do Indii, to wydawało się tak odległe i nieprawdopodobne, że aż trudno było o tym myśleć! Tymczasem został mi 1 (słownie: JEDEN) miesiąc, żeby nacieszyć się domem, Polską, dopełnić wszystkich przygotowań. Swoją drogą, sama zastanawiam się, czy da się nacieszyć, nagadać, naprzytulać "na zapas", na cały ten czas, kiedy będę w Indiach, daleko od przyjaciół, bliskich...
Cóż, pozostaje mi próba cieszenia się wakacjami i tym, co mam teraz na 100%.. :)

PRZYGOTOWANIA
Od kilku miesięcy mam mailowy kontakt z moją szkołą, ciągle są jakieś dokumenty i formularze do wysłania. Ostatnio dostałam takich kilkanaście, na przykład to:


To lista przedmiotów, które mogę sobie wybrać - po jednym z każdej grupy. Na razie obstawiam na poziomie rozszerzonym: English Literature & Language, Spanish Literature (pani Noemi może być ze mnie dumna), Spanish B, a na podstawie: Economics (?!) (sama nie wierzę, że to robię...), Environmental Systems & Societies, Mathematics. Aha, ta część dokumentu jest ucięta, ale zamiast przedmiotu z grupy 6. można wybrać sobie dowolny, inny przedmiot.

Jest też kilka dokumentów, z którymi musiałam iść do lekarza, np. wykaz i daty wszystkich szczepionek, jakie się miało, albo, jak widać poniżej, przebyte choroby:


Zatem siedzę z tymi kartkami, długopisem i słownikiem i uczę się, że:
hernia - przepuklina
thyroid /ˈθaɪərɔɪd/ - tarczyca

(Lingwiści pozdrawiają!)

Musiałam też zrobić sobie badania krwi - spokojnie, tylko po to, by ustalić grupę krwi i czynnik Rh (NIGDY WIĘCEJ!), więc od razu podaję do publicznej wiadomości:
grupa krwi: AB, RhD+ (cokolwiek to znaczy)
(po prostu panicznie boję się zastrzyków i pobierania krwi) 

Miałam odesłać już uzupełnione dokumenty do 15 lipca, ale nie zdążyłam (normalnie nigdy to mi się nie zdarza) z wszystkimi badaniami, w dodatku jutro mam szczepienie na dur brzuszny (;/), więc ładnie, już na początku nie wyrabiam się w deadline'ach...

Najbardziej martwi mnie teraz to (mnie może trochę mniej, ale rodzice są już całkiem poważnie zaniepokojeni), że nie dostałam jeszcze wizy. Ogólnie proces ubiegania się o wizę do Indii to temat na oddzielnego posta. W dużym skrócie: w biurze wizowym pracuje taka pani, której, jak stwierdziliśmy z Jankiem (który jedzie ze mną do Indii), której jedynym zajęciem jest to, że nie odbiera telefonów... Zatem jeśli przyjdzie Wam kiedyś dzwonić do Ambasady Indii (a konkretnie do serwisu wizowego) w Warszawie - powodzenia! Z tego, co wiem mojego wniosku nie zaczęto jeszcze nawet rozpatrywać, zajmą się nim "wkrótce", na razie muszą zająć się wnioskami osób, które mają wylot jeszcze w lipcu (dla przypomnienia: dziś jest 22. lipca).... O_o Cóż, może w Indiach mają inne postrzeganie czasu...

Powoli zaczynam zastanawiać się, co spakować, a czego nie i czy zmieszczę się w limicie bagażowym 23kg. To nie tak, że potrzebuję tony ciuchów czy kosmetyków albo 12 par butów. Spokojnie, jeździłam stopem po Europie prawie przez miesiąc i miałam minimum rzeczy. Tylko teraz muszę się spakować na kilka miesięcy, w dodatku wyjeżdżam do miejsca, które stanie się moim nowym domem, a oddalone jest od mojego domu w Polsce o tysiące kilometrów, a ja nawet nie wiem, jaka tam może być pogoda! Wiem, że z tym sobie poradzę, ewentualnie rodzice wyślą mi paczkę z Polski (z kabanosami), jednak zastanawiają mnie 2 rzeczy:
-czy brać kurtkę ciepłą, zimową? Początkowo nawet nie brałam tego pod uwagę, ale jeśli będzie okazja np. jakiegoś trekkingu w Himalajach...
-czy brać plecak duży, 60 l? Mam taki jeden i wiem, że będzie mi potrzebny na wakacjach w Polsce, a zajmuje na tyle dużo miejsca, że transportowanie go do Indii i z powrotem, i potem znów do Indii nie ma większego sensu. Zastanawiam się, czy już na miejscu będzie możliwość kupienia takiego plecaka, który byłby w miarę rozsądnej cenie, i nie "made in China", a przydałby się bardzo na dłuższe wycieczki.

Nigdy nie sądziłam, że przyjdzie mi się mierzyć z takimi problemami, to tzw. problemy pierwszego świata, jak się teraz mówi. Tak właśnie mijają mi wakacje, próbuję cieszyć się tym, co jest teraz, ale zawsze gdzieś pada cień wyjazdu, kolejnego szczepienia czy butów, które powinnam zabrać...

Pozdrowienia, jeszcze z Polski!

Obserwatorzy