czwartek, 30 października 2014

Off to the Himalaya!



Moja szkoła jest miejscem, gdzie nie można się nudzić, zawsze dzieje się coś ciekawego. Oprócz normalnych lekcji i triveni, czyli zajęć dodatkowych (które są w pewnym sensie obowiązkowe, poza tym zawsze możesz pójść na triveni, które nie jest twoim oficjalnym, ot tak, żeby zobaczyć co i jak), jest mnóstwo konferencji, warsztatów, zapraszanych jest wielu gości. Och, i co ważne, o wszystko otwarte jest dla każdego, nie tylko dla klasy 3B czy 2H… I wprawdzie odbywa się po lekcjach, jednak zawsze znajdą się chętni ludzie, żeby przyjść. Jako iż na Project Week jadę w Himalaje (jeee!), mam też dodatkowe treningi, które w sumie nawet lubię. Powinniśmy biegać min. 3 razy w tygodniu (większość oczywiście jakoś za bardzo się tym nie przejmuje), ja zbiegam o 6 rano ze Wzgórza. Tylko zbiegam, bo z wbieganiem jest znacznie gorzej (powinniśmy mieć test, sprawdzający, czy umiemy wbiec na wzgórze w 15min, ale chyba obejdzie się bez).  Bieganie to jeszcze nic; w każdy weekend mamy jakiś trekking, co jest naprawdę super. 2 tygodnie temu byliśmy na Mt. Wilko (góra w pobliżu szkoły; tylko ludzie z Mahindry nazywają ją Mount Wilkinson, na cześć pierwszego dyrektora szkoły, nie wiem, czy dla mieszkańców okolicznych wiosek ma jakąś nazwę), a tydzień temu pojechaliśmy do Grand Canyon, który był przepiękny.

Ta góra z płaskim szczytem to właśnie Mt. Wilko.


Widok na nasze Wzgórze.


Takie spotkanie!

Na szczycie zostaliśmy przeszkoleni, jakie rzeczy powinniśmy ze sobą wziąć. Na zdjęciu Ben (Kanada) i Rita (Austria), wolontariusze w MUWCI, którzy odpowiadają za wyprawę.

Widok na dolinę i tamę.
Teraz zdjęcia z wyprawy do kanionu, połączonej ze spaniem w namiotach, ogniskiem i skakaniem do wodospadów.



Tym razem byliśmy w mniejszym składzie, bo wszyscy drugoroczni są mega zajęci (ACT,  SAT, aplikacje na studia..), a część pierwszorocznych pojechała na wycieczkę do jaskiń Ajanta i Elora w ramach zajęć visual arts. Od lewej: Fanny (Norwegia), Ilia (Mołdawia), Atul (Indie), Eli (Gwatemala), Rita (Austria), Prikshet (Indie), Meytar (Izrael), Ben (Kanada), Sara (Kanada).


Eli i Meytar.

Meytar.




Tak szaleje MUWCI!
Podobno przy dobrej pogodzie można zobaczyć nasze Wzgórze.


 To już za mną, a za mniej niż 24 godziny jadę w Himalaje! Najpierw jedziemy busem do Mumbaju, a stamtąd pociągiem do New Delhi i dalej na północ. W podróży spędzimy prawie 2 dni, na miejscu będziemy w niedzielę rano. Potem czeka nas kilkudniowy trekking (najwyższy punkt, na który możemy wejść to 4200 m n.p.m.! Jeszcze nigdy nie byłam tak wysoko!). Podobno tam, gdzie jedziemy jest już śnieg. Nie mogę się doczekać, zwłaszcza reakcji tych, którzy zobaczą śnieg pierwszy raz w życiu. Najgorsze jest to, że większość rzeczy, które biorę, zamówiłam z Decathlonu (tak, jest taki w Pune; jeśli szukacie modeli produktów sprzed kilku lat znajdziecie je w Indiach...) i jeszcze nie dotarły na campus!!! :( Nie wiem, co będzie, jeśli nie dostanę ich jutro rano, nie będzie wesoło... Poza tym biorę ze sobą książkę, którą muszę przeczytać na literaturę, tym razem to Americanah (autorstwa Ch. Ngozi Adichie), Dipika jak zwykle wybrała jakąś polityczną lekturę.

Będzie ekstra! Trzymajcie kciuki!
Spodziewajcie się relacji jak wrócę!

piątek, 24 października 2014

W4 H9R

To był chyba dotychczas najluźniejszy i najmniej produktywny tydzień w MUWCI. Normalne lekcje miałam tylko w poniedziałek i wtorek, w środę po porannych zajęciach miałam double block wolny, więc po 10 (rano) poszłam spać, wstałam o 12, bo miałam mieć ESS, ale przyszedł email, że ESS jest odwołane, więc poszłam znowu spać, wstałam na lunch, potem odwiedziłam koleżankę w Med Center, znowu poszłam spać (nie chciało mi się iść na students meeting), wstałam na kolację, potem trochę się pokręciłam po kampusie i znowu poszłam spać. Nie, nie jestem chora. Tyle spałam głównie dlatego, że prawie cały dzień nie było internetu, więc nie miałam za bardzo co robić (poza tym, klimat w Indiach sprawia, że jestem cały czas zmęczona). To była środa. W czwartek było Diwali, więc nie mieliśmy lekcji. Dziś, piątek, mam tylko jedną lekcję, o 12:55... I weekend! Został mi jeszcze tylko następny tydzień, a potem mam Project Week. Ogólnie prawie nigdy nie jest tak dobrze i luźno i czasu na spanie i obijanie się zawsze jest za mało, nawet teraz moi znajomi narzekają na ogrom pracy, tylko ja jakoś nie mogę się za to zabrać i zrobić coś produktywnego.


Ale jako iż dziś już wyczerpałam cały arsenał czynności, które mogę robić rano (czyli zbiec ze Wzgórza w ramach treningu i zjeść śniadanie), a większość moich znajomych ma lekcje, więc nawet nie ma się z kim obijać, postanowiłam wrzucić kilka zdjęć mojego pokoju, o który pytało mnie kilka osób. Już prawie skończyłam go dekorować (czytaj: pisać po ścianie markerem), pozostało mi tylko wytrzeć ołówek, jeśli to w ogóle możliwe. Mój "kąt" jest bardzo mały, takie może 2 m kwadratowe, zajęte głównie przez łóżko, biurko, szafę i półkę, zatem jeśli chcę zaprosić więcej osób musimy wychodzić na zewnątrz.

Drzwi do naszego pokoju.

Te moje słynne "pstrokate" zasłony...
Kiedy pierwszy raz weszłam do pokoju czekał na mnie list od moich drugorocznych współlokatorek.


Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj. Mój ulubiony cytat z Marka Twaina.

Moje życie przed przyjazdem do Indii... Światełka na ścianie to tzw. fairy lights, czynią pokój naprawdę przytulnym.



Mai gori hu lekim bewakuf nahi hu, czyli jestem biała, ale nie głupia - zdanie bardzo przydatne w Indiach.

I oczywiście plakaty!
Nie mogę zapominać o moich koleżankach z pokoju:

Sara (Kanada)


Sreyashi (Banladesz). Powinnam tu wstawić też zdjęcie jej chłopaka, który jest moim 4. roomate...

Meghna (Indie), prawie nigdy jej nie ma, zawsze siedzi i uczy się w bibliotece.

I, uwaga, bonus w postaci roomates photo!




poniedziałek, 20 października 2014

Jazda w Indiach



Kilka zasad ruchu drogowego w Indiach .
Jak już kiedyś pisałam, ruch drogowy w Indiach nie kieruje się żadnymi zasadami. Oprócz jednej: zasady ważności na drodze.


ZASADA WAŻNOŚCI
Każdy uczestnik ruchu drogowego ma swoją ściśle określoną ważność, opierającą się w dużej mierze na gabarytach, i związane z nią przywileje. Na drogach indyjskich zasada ważności przedstawia się następująco:
1)krowy
2)autobusy i ciężarówki
3)motory, skutery, motorowery, samochody, riksze
4)piesi
5)pozostali


Świadomie umieszczam na pierwszym miejscu krowy, które cieszą się większymi prawami niż ludzie. Ostatnio nie mogłam wejść do McDonald’s, gdyż tuż przy drzwiach siedziała krowa i blokowała przejście… W dużym skrócie: krowy są święte, poza tym: im większy jesteś tym większe masz prawa na drodze.


-Chcesz właśnie wyprzedzić a z naprzeciwka nadjeżdżają jakieś pojazdy? Żaden problem! Indyjskie autostrady pomieszczą wiele kolumn pojazdów, w razie czego zawsze możesz się schronić w jednej z licznych dziur w drodze. Jesteś właśnie na zakręcie? Jeszcze lepiej! Wyprzedzanie na zakrętach, w dodatku rozmawiając przez telefon, jest jak najbardziej normalne.


-Chcesz zabrać całą swoją rodzinę na jakąś mega elo wypas kolację i dysponujesz tylko jednym skuterem? Boisz się, że nie wszyscy się zmieszczą? Luzik! W Indiach średnia liczba pasażerów jadących jednocześnie jednym skuterem to 4 osoby, w tym zwykle 2 poniżej 3 roku życia.


-Autobus czy jakikolwiek inny pojazd powinien przyjechać o określonej godzinie i wciąż go nie ma? Chyba nie zrozumiałeś tutejszej punktualności… Kierowca najprawdopodobniej je lunch, będzie za około godzinę…


-Jedziesz samochodem i z przyzwyczajenia zapinasz pasy? Jeśli nie siedzisz z przodu to nie ma takiej potrzeby, przecież na drodze w Indiach nic ci się nie stanie.


-Co to? Czerwone światło? Jest policja? Nie ma? To jedziemy dalej, po co tracić czas!


-Wyprzedzasz? Mijasz znajomego? Właśnie wjechałeś w dziurę? Jakiś Europejczyk przechodzi przez ulicę? Pojazd przed tobą jedzie zbyt wolno? Słyszysz fajną muzykę? TRĄB! Cały świat musi o tym wiedzieć (pomnóż przez 12345678910 kierowców na drodze).


-Zdarzyło ci się zapomnieć, że w państwie nad Gangesem obowiązuje ruch lewostronny? Nie jesteś sam, jazda pod prąd zawsze spoko.


-Chcesz wysiąść z autobusu? W każdej chwili! Drzwi są zawsze otwarte, jesteś zaproszony do wsiadania i wysiadania w dowolnym momencie jazdy, zwłaszcza na skrzyżowaniach i ruchliwych ulicach. Przypomniało Ci się, że przed powrotem do domu musisz zrobić zakupy? Nie ma sprawy, kierowca i pozostali pasażerowie poczekają na Ciebie, Ty tymczasem możesz kupić potrzebne produkty. Kierowcy autobusu pomyliły się trasy i pojechał gdzie indziej, niż wskazywał rozkład? Podobno takie sytuacje nie zdarzają się tak rzadko…


-Jesteś Hindusem i wydaje ci się, że powinieneś płacić ceny przewidziane dla Hindusów? Jeśli nie znasz lokalnego języka (bądź nie krzyczysz wystarczająco głośno) może się zdarzysz, że zapłacisz nawet więcej niż białas z Europy… [ta duma, gdy podczas ostatniej rozmowy okazało się, że zapłaciłam za rikszę w Pune połowę mniej niż koleżanka z Indii :)]

Poranek przy drodze. Możesz zatrzymać się na czaj lub kawę.

Czasami trzeba czekać, aż przejdą krowy...

Proszę trąbić - napis na większości pojazdów w Indiach.
Takie marnowanie miejsca... Tylko 2 osoby na skuterze!

Jedź ostrożnie. Twoja rodzina cię potrzebuje.

Tak Janek negocjuje cenę.

1,2,3,4,5 osób na skuterze.




piątek, 17 października 2014

Migawki - exeat numero uno



Jako iż właśnie dowiedziałam się, że za rok będziemy mieli pierwszorocznego bądź pierwszoroczną z Polski (juuupi!), postanowiłam to uczcić i wrzucić parę zdjęć na bloga, jeszcze z exeatu. Będziemy najlepszymi drugorocznymi ever na campusie. I stworzymy godną polską bandę do lepienia pierogów (jeszcze nie zrobiliśmy ich ani razu...). W ogóle od jakiegoś czasu planujemy zorganizować wschodnioeuropejską kolację w naszym małym gronie (czyli Ioana z Rumunii, Jovana z Serbii, Ilie z Mołdawii, Pepa z Czech i nasza 4 z Polski - mało jest osób z Europy Wschodniej), ale na razie jeszcze nam się nie udało. Dzisiaj bardzo szybki post - zatem do oglądania zdjęć! :)






Słoń zajmuje bardzo ważne miejsce w mitologii i kulturze Indii, jest "królem zwierząt", jak lew  w Europie. Jeden z ważniejszych bogów, Ganesh, którego święto opisywałam kilka tygodni temu, przedstawiany jest z  głową słonia. Symbolizuje on intelekt i mądrość, a także władzę królewską - to właśnie słonie były dosiadane przez królów. Zaś biały słoń jest symbolem Buddy.

Główna świątynia w kompleksie Elora - wszytko to była sama skała dopóki nie zdecydowano się utworzyć tych niesamowitych jaskiń.















Poranny czaj.

Obserwatorzy