piątek, 24 października 2014

W4 H9R

To był chyba dotychczas najluźniejszy i najmniej produktywny tydzień w MUWCI. Normalne lekcje miałam tylko w poniedziałek i wtorek, w środę po porannych zajęciach miałam double block wolny, więc po 10 (rano) poszłam spać, wstałam o 12, bo miałam mieć ESS, ale przyszedł email, że ESS jest odwołane, więc poszłam znowu spać, wstałam na lunch, potem odwiedziłam koleżankę w Med Center, znowu poszłam spać (nie chciało mi się iść na students meeting), wstałam na kolację, potem trochę się pokręciłam po kampusie i znowu poszłam spać. Nie, nie jestem chora. Tyle spałam głównie dlatego, że prawie cały dzień nie było internetu, więc nie miałam za bardzo co robić (poza tym, klimat w Indiach sprawia, że jestem cały czas zmęczona). To była środa. W czwartek było Diwali, więc nie mieliśmy lekcji. Dziś, piątek, mam tylko jedną lekcję, o 12:55... I weekend! Został mi jeszcze tylko następny tydzień, a potem mam Project Week. Ogólnie prawie nigdy nie jest tak dobrze i luźno i czasu na spanie i obijanie się zawsze jest za mało, nawet teraz moi znajomi narzekają na ogrom pracy, tylko ja jakoś nie mogę się za to zabrać i zrobić coś produktywnego.


Ale jako iż dziś już wyczerpałam cały arsenał czynności, które mogę robić rano (czyli zbiec ze Wzgórza w ramach treningu i zjeść śniadanie), a większość moich znajomych ma lekcje, więc nawet nie ma się z kim obijać, postanowiłam wrzucić kilka zdjęć mojego pokoju, o który pytało mnie kilka osób. Już prawie skończyłam go dekorować (czytaj: pisać po ścianie markerem), pozostało mi tylko wytrzeć ołówek, jeśli to w ogóle możliwe. Mój "kąt" jest bardzo mały, takie może 2 m kwadratowe, zajęte głównie przez łóżko, biurko, szafę i półkę, zatem jeśli chcę zaprosić więcej osób musimy wychodzić na zewnątrz.

Drzwi do naszego pokoju.

Te moje słynne "pstrokate" zasłony...
Kiedy pierwszy raz weszłam do pokoju czekał na mnie list od moich drugorocznych współlokatorek.


Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj. Mój ulubiony cytat z Marka Twaina.

Moje życie przed przyjazdem do Indii... Światełka na ścianie to tzw. fairy lights, czynią pokój naprawdę przytulnym.



Mai gori hu lekim bewakuf nahi hu, czyli jestem biała, ale nie głupia - zdanie bardzo przydatne w Indiach.

I oczywiście plakaty!
Nie mogę zapominać o moich koleżankach z pokoju:

Sara (Kanada)


Sreyashi (Banladesz). Powinnam tu wstawić też zdjęcie jej chłopaka, który jest moim 4. roomate...

Meghna (Indie), prawie nigdy jej nie ma, zawsze siedzi i uczy się w bibliotece.

I, uwaga, bonus w postaci roomates photo!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy