wtorek, 29 marca 2016

Matura międzynarodowa

Kiedy w Maharasztrze zaczyna się lato i nic nie wskazuje na zmianę pogody...
...czujemy się tak:





Rzeczywiście, zaczęło się już lato, przeprowadziłam się więc do biblioteki, bynajmniej nie po to, by się uczyć, ale tylko dlatego, że jest klimatyzacja, więc jest znośnie. Mój pokój tak bardzo nagrzewa się w ciągu dnia, że przebywanie w nim jest niemożliwością! Obecnie pracuję nad techniką zasłaniania okien w ciągu dnia i odsłaniania ich w nocy, jednak jeszcze nie znalazłam rozwiązania, by utrzymać optymalną temperaturę w pokoju. Jedno jest pewne: wiatraki działają 24/7.

Warunki klimatyczne bynajmniej nie motywują do nauki, wręcz przeciwnie, zwiększają tylko moją senność, która i tak jest zawsze ogromna. A trzeba się uczyć by już

 !!!! 30 dni do matury !!! 
specjalne wykrzykniki w stylu hiszpańskim

Z tej okazji, trochę też żeby zmotywować się do nauki, postanowiłam opisać, co tak naprawdę robię w Indiach i jak wygląda mój program nauki.

Nic odkrywczego - robię maturę. Maturę międzynarodową. W skrócie: IB.

Z Wikipedii: IB stawia sobie za zadanie wykształcenie dociekliwych, kompetentnych i wrażliwych ludzi, którzy poprzez swoją mądrość i rozumienie obcych kultur uczynią świat lepszym i spokojniejszym miejscem.

Jak to wygląda?
Program trwa dwa ostatnie lata nauki w liceum i żeby zdać maturę trzeba zaliczyć egzaminy z 6 przedmiotów, które sami wybieramy. Trzeba zdać minimum 3 przedmioty na poziomie rozszerzonym i 3 "na podstawie".
Wybieramy po jednym przedmiocie z każdej dziedziny. Dziedziny: język podstawowy, język obcy, nauki społeczne, nauki doświadczalne, nauki matematyczne, sztuka.
Zależnie od szkoły i dostępnych nauczycieli, różne przedmioty są oferowane w każdej dziedzinie i na różnych poziomach.
Moje przedmioty:
na rozszerzeniu: angielski język i literatura, język hiszpański (jako język obcy), filozofia
na podstawie: hindi dla początkujących, podstawy matematyki (to się tak nie nazywa, ale poziom jest tak niski, że na potrzeby tego bloga tak to tłumaczę), nauki przyrodnicze (doprawdy, nie wiem, jak ładnie przetłumaczyć Environmental Systems and Societies).

Jak widać, nie biorę sztuki, mam za to 2 języki obce - IB pozwala na taką swobodę.

Program nauczania poszczególnych przedmiotów jest zupełnie inny niż w Polsce. Oto przykład z przedmiotu angielski język i literatura (jako kontrast: program języka polskiego w liceum) - nie ma żadnej oficjalnej listy lektur, jest ogromna lista zalecanych książek, z których nauczyciel sam wybiera. Nauczyciel wybiera tematy, wokół których skupia się kurs, np. rasizm, migracja, dyskryminacja, seksualność, gender (kurs jest chyba bardziej nowoczesny niż te w Polsce), a następnie dobiera książki, które czytamy. Jest też wymóg, by co najmniej jedna książka była w przekładzie. Bardzo podoba mi się ta swoboda, którą ma nauczyciel, bo może wybierać tematy, które go/ją rzeczywiście interesują i o których chce rozmawiać w klasie, albo wie, że będą interesujące. I to, jak przeprowadzi lekcje i co będziemy robić na lekcji zależy tylko od niego/jej (kontrast z nauczycielami polskiego, którzy nienawidzą Mickiewicza i muszą omawiać "Dziady" na lekcji). My np. czytaliśmy głównie literaturę postkolonialną i dyskutowaliśmy np. o rolach płci, bo nasza nauczycielka jest aktywistką, jeśli chodzi o prawa kobiet i mniejszości seksualnych. Tzw. "Część III" kursu to teksty, które dostajemy na IOC, czyli indywidualnym komentarzu ustnym. Jest to część egzaminu i ocena z tego liczy się do mojej oceny maturalnej z angielskiego. Na IOC dostajemy fragment książki bądź wiersz z tych omawianych w klasie, mamy 15 min., by się przygotować, a następnie musimy udzielić ustny komentarz, analizując tekst przez ok. 10-15 min.. Jest to nagrywane i wysyłane do IB do moderacji. Nasza "Część III" to był Nabokov, Malouf i Blake, i mogliśmy dostać tekst któregokolwiek z nich. Częścią oceny końcowej jest też prezentacja, do której możemy się wcześniej przygotować i która jest na wybrany przez nas temat, oczywiście związany z tym, o czym rozmawialiśmy w klasie. Musimy także napisać kilka kreatywnych prac (czyli nie-wypracowań), w dowolnej formie, np. blog, wpis z pamiętnika, artykuł prasowy, przewodnik, manifest, itd. Podczas oficjalnego egzaminu w maju mamy 2 części: część pierwsza to analiza 2 niewidzianych wcześniej tekstów (niekoniecznie literackich), a część druga to napisanie eseju na jeden z podanych tematów, odwołując się do książek, które omawialiśmy w klasie (tutaj muszę odwoływać się do Toni Morisson, Tayeb Salih albo książki "Americannah"). Co ciekawe, tematy są takie same dla wszystkich uczniów na całym świecie we wszystkich szkołach IB, tzn. dotyczą tematów, które mogą być poruszane w wielu książkach, bo przecież każdy nauczyciel wybiera inne książki dla swoich klas. Czyli, jak widać, ten końcowy egzamin w maju to tylko część mojej końcowej oceny, bo liczą się do niej jeszcze moje kreatywne prace pisemne, komentarz ustny i prezentacja.

W sumie to podoba mi się bardziej niż system w Polsce. Poza tym, z każdego przedmiotu (nawet z matmy!) trzeba napisać taką  mini pracę maturalną na wybrany przez siebie temat (w przypadku nauk przyrodniczych są to raporty z eksperymentów).


Dodatkowo, każdy uczeń musi zrobić kurs z Teorii Wiedzy, mający na celu nauczenie nas podstaw epistemologii i krytycznego myślenia, oraz napisać esej o objętości 1200-1600 słów na jeden z wybranych tematów oraz przeprowadzić prezentacją związaną z zagadnieniami z teorii wiedzy na wybrany przez siebie temat.

Poza tym (!!!) trzeba napisać EE, czyli taką jakby pracę licencjacką o objętości ok. 4000 słów, pod kierownictwem nauczyciela, na wybrany przez siebie temat, który wymaga przeprowadzenia badań w jakiejś dziedzinie (np. ja napisałam 4000 słów na temat jednego zaimka osobowego używanego w Argentynie).

No i tzw. wolontariat jest wymogiem formalnym - trzeba zaliczyć min. 150h wolontariatu/prac społecznych/działalności artystycznej i sportowej - myślę, że w mojej szkolne znacznie przekraczamy średnią.

Toteż jak widać - IB to nie przelewki, jest całkiem sporo pracy, dużo pisania, ale to jest też dobrym ćwiczeniem przed rozpoczęciem studiów.

A propos egzaminów ustnych: w zeszłym tygodniu miałam aż 3, z wszystkim moich języków: hindi, hiszpańskiego, i angielskiego. W tym tygodniu mamy matury próbne. Na razie idzie mi średnio. Oznacza to, że czeka mnie dużo pracy przed majowymi maturami. Jednakże, jako iż jest tak gorąco, no i podostawaliśmy się już na studia - nie ma takiej presji jak kilka miesięcy temu.
Adieu!
Ula





Obserwatorzy