sobota, 28 listopada 2015

Trzeci Semestr


Powyżej: typowi uczniowie w Trzecim Semestrze.
Czytelnicy tego bloga (jeśli jeszcze jacyś pozostali) mogą zastanawiać się nad przyczyną tak niskiej częstotliwości wpisów na blogu. Powód jest jeden - Trzeci Semestr. Okrutny, pełen pracy, potu i łez, zabierający sen z powiek oraz pozbawiający czasu wolnego i możliwości cieszenia się życiem. Ostrzegano nas przed nim. Kiedy rok temu jako pierwszoroczni narzekaliśmy na ogrom pracy, nasi drugoroczni patrzyli na nas z politowaniem, mówiąc: "ach, co wy tam wiecie o życiu!". Teraz my patrzymy z wyższością na naszych pierwszorocznych, bo MY to dopiero mamy dużo pracy, pierwszy rok nie ma znaczenia, mówimy, przecierając oczy, czerwone z braku snu. Przygotowywaliśmy się do niego, głównie mentalnie, w wakacje. Głównie mentalnie, bo niewielu zdecydowało się na praktyczne rozwiązanie, czyli wykonanie części pracy w wakacje, żeby odciążyć Trzeci Semestr. Toteż kiedy pełni entuzjazmu i energii wróciliśmy w środku monsunowego deszczu na Wzgórze, mimo że wiedzieliśmy, ile pracy nas czeka, i tak jej ogrom zwalił wielu z nas z nóg, powodując kilkudniową przeprowadzę do Med Center/załamanie nerwowe/depresję/nieprzyzwoite zachowania podczas imprez, kończące się wyrzuceniem ze szkoły/tęsknotę za domem/jeszcze większe obijanie się i brak sił, by zabrać się za pracę/nieprzespane noce/niezdrowe nawyki (wybierz co najmniej dwa).

Szósta rano - wciąż pracujemy (tzn. Atul właśnie padł i śpi).

TOK/EE
Jako dodatek do naszych przedmiotów i matury, każdy uczeń IB musi zrobić prezentację z teorii wiedzy, napisać esej z teorii wiedzy (TOK - theory of knowledge) i napisać Extended Essay (EE), czyli taką pracę maturalną na 4000 słów (gdzieś znalazłam objaśnienie, że EE to taka praca dyplomowa pomiędzy pracą magisterską a pracą pisaną na olimpiadę przedmiotową w liceum). Prezentację robiłam już w zeszłym roku, ale jako iż nie byłam zadowolona z rezultatu zdecydowałam się na poprawkę, więc razem z kolegą Abizarem (Indie) mieliśmy dodatkową pracę we wrześniu. Poszło nam ok. W moim eseju z teorii wiedzy pisałam o tym, czy wiedza traci na wartości kiedy nie ma praktycznego zastosowania. Temat jest naprawdę ciekawy i jestem całkiem zadowolona z tego eseju. No i najlepsze - EE. Jako iż jestem trochę zwariowana, zdecydowałam się na napisanie mojej pracy nie po angielsku, ale po hiszpańsku (moja logika: jako iż większość przedmiotów mam po angielsku i wszystkie prace piszę w tym języku, dlaczego by nie napisać czegoś po hiszpańsku, żeby poćwiczyć język?). Z tego ćwiczenia wyszła najdłuższa i najpoważniejsza praca w moim życiu na temat jednego zaimka osobowego używanego w Argentynie. Pisanie poważnej pracy naukowej w języku, który nie jest moim pierwszym, ba, nawet drugim językiem, stanowiło pewną trudność i było wyzwaniem, ale udało się. Uzyskałam szacunek całej mafii hiszpańskojęzycznej na campusie, a pozostali uczniowie uznali mnie za nienormalną. Na początku miałam ogromne trudności ze znalezieniem materiałów źródłowych potrzebnych do pracy, ale im bardziej zagłębiałam się w temat, tym więcej wiedziałam i ostatecznie okazało się, że 4000 słów to tyle co nic i musiałam skracać moją pracę (życie na krawędzi: miałam 3999 słów). Do wszystkich tych, którzy nie wiedzą, o co chodzi z tymi słowami: na maturze międzynarodowej nie ma limitu w stronach, są limity słowne.Ogólnie: Trzeci Semestr.

SAT/ACT/TOEFL/IELTS
...czyli wszystkie testy wymagane na studia w Stanach. Większość z nas składa podania głównie tam. Powody są różne: presja rodziców, amerykański sen, zalecenia szkolnego doradcy edukacyjnego, który jest z USA i mówi tylko o tamtejszych szkołach, i, co najważniejsze, finanse, bo to właśnie amerykańskie uczelnie oferują największe wsparcie finansowe swoim studentom (oczywiście głównie tym Amerykańskim, ci międzynarodowi nie mają tak łatwo). Warto wspomnieć tu sylwetkę Shelby Davis'a, amerykańskiego multimilionera, który ma tyle kasy, że co roku przyznaje stypendia uczniom z UWC, umożliwiając im studiowanie na ponad 90 uczelniach w USA. Krąży nawet żart pośród uczniów UWC: "Nie wierzę w Boga, ale wierzę w Shelby Davis'a.". Biorąc pod uwagę liberalny i laicki charakter wielu szkół, w tym MUWCI, nie jest to już tylko żart - taka jest prawda. Dla wielu z nas to jedyna nadzieja na wymarzone studia, bo $10000/rok przez cały okres studiów piechotą nie chodzi. Dla zainteresowanych: koszt czteroletnich studiów na tych lepszych uczelniach w Stanach to ok. 1 mln zł. Mimo wszystko, większość z nas decyduje się aplikować na uczelnie w Stanach i wiele uczelni wymaga wyników z tzw. standardowych testów, czyli SAT lub ACT. Są to testy sprawdzające wiedzę ogólną, krytyczne myślenie i umiejętność czytania ze zrozumieniem. Testy te wymagają wielomiesięcznego przygotowania, niektórzy zapisują się na specjalne kursy przygotowawcze w wakacje i zimą, a ci najbardziej pracowici spędzają nawet 20h/tygodniowo przygotowując się do nich (tylko Azjaci), albo podchodzą do testu wielokrotnie, bo czasem szkoły patrzą na ten najlepszy wynik (głównie Chińczycy i Hindusi). Nie żeby to było za darmo, sam SAT pisanych w Indiach kosztuje ponad $100. Jako iż jestem zbyt leniwa i mam lepsze rzeczy do zrobienia, W OGÓLE się nie przygotowałam do mojego SATu, napisałam go średnio, mogło być lepiej, ale mam go już za sobą, nie podchodzę drugi raz, najwyżej trudno. Ci, których językiem ojczystym nie jest angielski, nie uczyli się po angielsku przez min. 4 lata i nie biorą angielskiego na maturze jako języka ojczystego, muszą zdać dodatkowo testy językowe, najczęściej TOEFL lub IELTS (od tego się wymigałam). Trzeci Semestr

COMMON APP
Kiedy ma się już wszystkie testy z głowy, pora zacząć szukać swoich wymarzonych szkół. Matura międzynarodowa jest dość szeroko rozpoznawana, więc de facto możemy starać się o przyjęcie do niemal wszystkich szkół na całym świecie. Halo, przecież program studiów z lingwistyki, hiszpańskiego i chińskiego jest taki sam na wszystkich uczelniach, jak więc wybieram tę, do której złożę papiery? Teraz zaczyna się czas przeglądania stron internetowych kilkudziesięciu/kilkunastu uczelni, czytania opinii, znajdowania plusów i minusów. Czy szkoła daje wsparcie finansowe międzynarodowym studentom? Jest w mieście czy z dala od miasta? Czy ma 2000 czy 20000 studentów? Czy w okolicy są jakieś fajne góry? Czy ma 4 pory roku (w tym zimę ze śniegiem) czy jest przez cały czas gorąco? Ilu profesorów przypada na jednego studenta? Czy są jakieś ciekawe wymiany międzynarodowe? Jakie zajęcia pozalekcyjne są do wyboru, jakie są kluby i organizacje studenckie? Czy szkoła oferuje możliwość zamieszkania na campusie? To tylko niektóre pytania, które sobie stawiam, różni ludzie mają różne pytania, ale akurat te czynniki są dla mnie istotne przy wyborze szkoły. Kiedy ma się już gotową listę szkół (ok. 8), zawierającą zarówno szkoły "ambitne", do których chcielibyśmy się dostać, i te "bezpieczne", do których się dostaniemy jak gdzie indziej nas nie przyjmą, pora na pisanie tzw. aplikacji (angielska kalka, synonim słowa wniosek, podanie, przez poradnię PWN uznane za pretensjonalne, ale będzie używane na tym blogu), bowiem amerykańskie szkoły patrzą nie tylko na twoje oceny, ale na to kim jesteś, jakie wartości reprezentujesz, co robisz w czasie wolnym, jak się angażujesz społecznie, co cię motywuje - zatem w owej aplikacji trzeba zaprezentować się z jak najlepszej strony. Wypełnianie jej i pisanie wszystkich wymaganych esejów + wypełnianie dokumentów potwierdzających sytuację finansową zajmuje całkiem sporo czasu. Poza tym, nagle może się okazać, że jednak aplikujesz nie tylko do Stanów, ale do kilku innych miejsc, więc kolejne podania, wnioski, dokumenty... Trzeci Semestr.

SZKOŁA i OCENY PRZEWIDYWANE
Jakby tego było mało, biedny uczeń drugoroczny w MUWCI w swym Trzecim Semestrze ma też szkołę, lekcje odbywają się swym dawnych rytmem, nauczyciele zadają prace domowe, jest nawet więcej testów niż w poprzednim roku, do tego dochodzą IA, czyli takie mini prace maturalne z każdego przedmiotu, który zdajemy na maturze, więc ciekawie. Nie można tak po prostu zignorować szkoły i zatopić się w szaleństwie składania podań na studia, oceny, które dostajemy w listopadzie są najważniejsze, to właśnie one będą wysłane z całą aplikacją na uczelnie, które zadecydują, czy nas chcą czy nie. Zatem dodatkowa dawka stresu w Trzecim Semestrze.

Niektórzy, jak Atul, już nie kontrolują gdzie zasypiają, kiedy ani jak...
Do tego dochodzą zajęcia pozalekcyjne i  życie towarzyskie. W swoim Trzecim Semestrze biedny uczeń odkrywa, że nie może już drzemać każdego popołudnia, pracy jest zbyt dużo. Jednocześnie zdaje sobie sprawę, że za rok czy dwa nic już nie będzie pamiętał z tej całej matury i z tych wszystkich godzin spędzonych w bibliotece, więc chce jak najwięcej czasu spędzić zw swymi przyjaciółmi. Do tego dochodzi fakt, że jest 120 nowych twarzy na campusie i każda osoba jest warta poznania i tak naprawdę to tylko te rozmowy do 3. nad ranem się liczą. Poza tym, drugi rok wiąże się z większą odpowiedzialnością, teraz uczeń może stworzyć własne zajęcia pozalekcyjne i być liderem tych projektów, których częścią był rok temu. To nie tylko odpowiedzialność, to całkiem sporo pracy: jak zachęcić pierwszorocznych, by dołączyli do mojego projektu? Jak opracować program cotygodniowych sesji? Jak walczyć o te projekty, które nie otrzymują aprobaty nauczycieli? To też część procesu uczenia się. Dalej: jak znaleźć równowagę w swoim życiu? Jak wybrać priorytety?
Stres w Trzecim Semestrze jest czasem nie do wytrzymania. Do tego niektórzy mają dość ambitne plany na przerwę zimową: podróż po Azji południowo-wschodniej, wolontariat w organizacji pozarządowej, zimowa wyprawa górska... Planowanie tych niezwykłych przedsięwzięć też wymaga czasu.






Jednak czasem życie nie jest takie proste:



No ale nie narzekajmy, nie jest tak źle, jak na razie Trzeci Semestr jest najlepszy jaki miałam do tej pory, tak, jest straszny, trudny i wymaga dużo pracy, ale jest też piękny: MUWCI jest domem, znajomi rodziną, zna się już wszystkie triki IB, zna się najlepsze miejsca do oglądania zachodów słońca, wie się, co jest w życiu ważne, a jak się tęskni za domem to przynajmniej się wie dlaczego. Nie jest źle!
Do następnego razu (nie gwarantuję, że nastąpi on szybko).

Nie jest źle.


Obserwatorzy