piątek, 14 listopada 2014

Chodzenie z zapałkami po szkole...



..czy granie w kamień, papier, nożyce, żeby przetrwać w stanie natury lub umowy społecznej,  przy omawianiu filozofii Locke’a czy Hobbesa to tylko niektóre atrakcje, które mamy w UWC.

-Jakiś czas temu mieliśmy bardzo interesującą lekcję filozofii. Liam wszedł do klasy i powiedział: „Słuchajcie, jest taka sprawa: właśnie dowiedziałem się, że muszę wam wystawić proponowane oceny, tylko problem jest taki, że nie macie jeszcze żadnych ocen! Więc zrobimy tak: sami wystawicie sobie oceny. Napiszecie swoje imię i proponowaną ocenę – A lub B – na kartce i wrzucicie do pudełka. Następnie ja wylosuję 2 kartki i jeśli na obu będzie B, dwie osoby dostaną B, jeśli będzie A i B, jedna osoba dostanie A, a druga C, jeśli na obu będzie A – jedna osoba dostanie A, druga D. Macie 5 minut!”. Oczywiście szybko zorientowaliśmy się, że jest to eksperyment i zaraz zaczęła się dyskusja. Nie wiedzieliśmy, co oznacza A i B ani które jest lepsze. Zastanawialiśmy się, czy równość będzie wtedy, kiedy każdy napisze na kartce to samo i dostanie tę samą ocenę, czy może wtedy, kiedy każdy napisze na kartce to, co chce… Ostatecznie część z nas oddała puste kartki, a część wystawiła sobie „7”, jako znak protestu przeciwko takiemu systemowi. To wszystko zajęło nam zdecydowanie więcej czasu niż te początkowe 5 minut. Kiedy potem spytaliśmy Liama, jaki jest cel tego, powiedział, że sam nie wie. Rok temu wszyscy wystawili sobie B, a dwa lata temu uczniowie umówili się, że wszyscy napiszą B, ale potem kilka osób chciało się schytrzyć i wystawiło sobie A…
Równość a sprawiedliwość...

W ogóle lekcje filozofii są niesamowicie ciekawe. Ostatnio przy temacie sztucznej inteligencji rozmawialiśmy o teście Turinga i taki test przeprowadziliśmy w klasie, używając chat bota. To niesamowicie fascynujący eksperyment, chodzi o to, że są dwie osoby, A i B, A czatuje w swoim imieniu, zaś B może pisać sam, może też wpisywać odpowiedzi chat bota. Zadaniem osoby A jest odgadnięcie, czy rozmawiała z osobą czy z programem. W naszej klasie chyba tylko połowa była w stanie dobrze zgadnąć, to trochę przerażające, nie? Dla zainteresowanych, link do tekstu Turinga: >link<

-Jakoś bardziej podobają mi się ci nauczyciele, którzy sami skończyli szkoły UWC, w moim przypadku są to Liam z filozofii (Atlantic College) i Lilian z ESS (Person College). Mają zupełnie inne podejście do nauki, inny stosunek do uczniów, jakoś bardziej nas rozumieją,  są też niesamowicie ciekawi jako osoby. Fajne jest też to, że nauczyciele w Mahindrze nie są to osoby, które całe życie pracowały jako nauczyciele, mają doświadczenia w pracy i wolontariacie na różnych polach, w różnych organizacjach, nawet niekoniecznie związanych z przedmiotem, którego uczą. Np. Dipika z L&L pracowała w NGO w Afryce i zajmowała się łamaniem praw człowieka  albo Cary, który był dyplomatą w ONZ.

-Jest też sporo dyskusji odnośnie tego, jak powinno wyglądać UWC. I czy UWC nie jest przeciwstawne do IB – UWC vs. IB. Na którymś z piątkowych College Meeting, czyli spotkaniu całej szkoły, gdzie są głównie ogłoszenia i każdy ma prawo się wypowiedzieć, któryś z uczniów wstał i przy wszystkich, też nauczycielach, powiedział „Fuck IB, chrzanić maturę, ja tu przyjechałem dla UWC!”. Jest to bardzo gorący temat i wywołujący spore poruszenie, ostatnio w ramach Disruptive Innovation Festival (www) był panel dyskusyjny dla szkół UWC, i padło tam kilka fajnych propozycji. Skoro UWC i tak stawia na naukę poprzez doświadczanie (tzw. xperimental learning) i różni się od innych szkół, dlaczego nie wprowadzić czegoś innego zamiast IB, np. UWC diploma, który można zdobyć w niektórych szkołach UWC? To też porusza kwestię ustandaryzowanej nauki i egzaminów, bo jak potem mamy być przyjęci na studia? IB głównie obwiniane jest za to, że jest programem dość wymagającym, przez co uczniowie mają mniej czasu, żeby poświęcić się swoim pasjom, temu, co chcą naprawdę robić. Ktoś mówi: „Mam świetny pomysł, żeby zorganizować lekcje astronomii dla dzieci z pobliskiej wioski, ale nawet nie mogę zacząć planować, bo mam zadany esej z angielskiego, laboratorium z chemii i test z matmy w przyszłym tygodniu”… Jako iż MUWCI jest w Azji i mamy też spory odsetek Azjatyckich uczniów, a wiadomo, że Azjaci dobrze się uczą i naprawdę przejmują się nauką, pada też pytanie, czym MUWCI czy UWC różni się od jakiejkolwiek innej szkoły, gdzie można zdawać IB. Np. taki Woodstock w Himalajach, oni też robią mnóstwo fajnych rzeczy, mają wolontariat, IB, mogą się rozwijać na wielu płaszczyznach. Dlaczego UWC jest inne?

Wybierz IB - otwiera wiele drzwi...
 -Teraz trochę lajtowo. Poniżej filmik z flashmobem, który zorganizowali nam drugoroczni w naszym pierwszym tygodniu, kiedy mieliśmy test poziomujący z matematyki.


 Kiedy tak siedzieliśmy poddenerwowani z testami, których nawet nie mogliśmy otworzyć, nagle puścili muzykę. Super, myślimy, to sobie poczekamy. A tu wbiegają drugoroczni śpiewając "we don't need no education". Gdy tańczyli pomiędzy stolikami miałam nadzieję, że w pewnej chwili zabiorą nam arkusze i okaże się, że test odwołany, ale gdzie tam, życzyli nam powodzenia, a my musieliśmy zmierzyć się z liczeniem delty bez kalkulatora.

-Jako iż zbliża się Boże Narodzenie, mamy też tzw. „mikołajki”, czyli secret Santa. Tylko nie jest tak, że prezent dajemy tylko raz; idea jest taka, żeby dla naszego Christmas buddy dawać drobne upominki i robić miłe rzeczy (np. posprzątanie biurka czy zrobienie prania) przez cały miesiąc. A tuż przed Gwiazdką dowiadujemy się, kto był naszym secret  Santa i to właśnie tej osobie przygotowujemy główny prezent. Dlatego jutro jadę do Puny, ponieważ nic nie mam dla mojego buddy, a same karteczki z miłymi słowami to trochę za mało.

-Zaczynamy właśnie PNC extension module. PNC to u nas odpowiednik TOK, czyli coś, przez co musi przejść każdy uczeń IB. Jako iż jest obowiązkowe i prawie wszyscy na to narzekają, nauczyciele wymyślili, żeby część materiału podzielić na moduły, z których uczniowie sami wybiorą sobie jeden, przez co będą mieli większy zapał i kreatywność. Mój rozszerzony moduł to the Voyager Interstellar Record. Odnosi się do projektu, który polegał na nagraniu różnych dźwięków z Ziemi - muzyki, mowy ludzkiej, odgłosów zwierząt i przyrody ,itd., oraz umieszczeniu ich na dyskach i wysłaniu w kosmos na sondach wystrzelonych przez NASA w 1977r. w ramach programu Voyager, można zresztą poczytać o tym w Wikipedii. My będziemy pracować nad czymś podobnym. Najpierw musimy przedyskutować, jaki to ma sens, czy w dzisiejszych czasach w ogóle warto coś takiego robić, jeśli tak, co my moglibyśmy umieścić na płycie czy dysku (i jakich technologii użyć?), czy dźwięki z całej historii ludzkości czy może tylko z XXI wieku albo może tylko z MUWCI. Czym się kierować przy wyborze, jakie kryterium przyjąć? Jestem super podekscytowana, już nie mogę się doczekać!
Poniżej nagranie wysłane w kosmos w 1977r. całość trwa 5 godzin i zawiera m.in. pozdrowienia w różnych językach, koncerty Bacha i Bethoveena, odgłosy bębnów z Peru, odgłos pocałunku, śmiechu, burzy, kroków, szympansa czy pulsu ludzkiego.
Enjoy!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy