Jest w mojej
szkole tradycja, że co roku w marcu chętni uczniowie (i też nauczyciele) mogą
przekazać swoje włosy na peruki dla osób walczących z rakiem. Nazywa się to
„Bald for a Cause”, co mogę przetłumaczyć jako „Łysy nie bez Powodu”. Zwykle
wiąże się to z obcinaniem włosów zupełnie na łyso, nie budzi to większego
podziwu w przypadku chłopaków, ale w przypadku dziewczyn już tak. To
niesamowite wydarzenie: gromadzimy się wieczorem, po check-inie, przed Common
Roomem w wadzie 3, siedząc na schodkach, przed nami 2 czy 3 krzesła, na których
po kolei siadają osoby, które chcą ściąć swoje włosy, dookoła gromadzą się
przyjaciele i znajomi, i zaczyna się obcinanie. Najpierw nożyczkami podcinamy
włosy, potem golimy zupełnie na łyso maszynką. W przypadku dziewczyn najpierw
zaplata się warkocz, który się następnie obcina, potem zaś procedura jest ta
sama. Są okrzyki z tłumu: „Abizaar? Nie! Nie rób tego!”, „Bena? Wow!”, jest
płacz, jest trzymanie się za ręce, jest pocieszanie, jest przytulanie i
mówienie „jesteś piękna” do koleżanki, która właśnie zgoliła swoje niesamowicie
długie włosy i ma zupełnie gołą głowę… Razem siadają pary i obcinają włosy na
łyso. To też zanegowanie stereotypu, że dziewczyna ma mieć długie włosy i że
łysa głowa = skinhead (subkultura) czy dres. Wydaje mi się, że MUWCI stwarza
atmosferę pełną wsparcia dla osób, które decydują się przekazać swoje włosy. Tu
nikt się z ciebie nie wyśmiewa i nie porównuje, raczej podejdzie i powie: „wow,
to odważna decyzja”. Kiedy rozmawiałam z Abeer, pierwszoroczną z Indii, która
zgoliła włosy, powiedziała, że przyjechała do MUWCI z 3 powodów: pierwszy to
Fire Service, do którego należy, drugi to zabawy w błocie, a trzeci to właśnie
Bald for a Cause. Sporo osób przemyślało decyzję i wcześniej świadomie ją
podjęło; inni podeszli do tego zupełnie spontanicznie i nagle zdecydowali
„dobra, raz się żyję, idę na łyso!”. Byli też tacy, którzy w ostatniej chwili
zrezygnowali. W tym roku włosy zgoliło 23 uczniów, zebraliśmy ponad 1,5kg
włosów, które zostaną wysłane do centrum walki z rakiem w Libanie. Teraz chyba
w każdej klasie jest co najmniej jedna osoba z łysą głową, wyglądają trochę jak
takie przerośnięte niemowlaki, kiedy tak siedzą w klasie, mam nadzieję, że nie
żałują swojej decyzji.
Ja też obcięłam
włosy, i to nie bez powodu, jednak nie na łyso i nie podczas całej tej
„imprezy” w wadzie 3, po prostu poszłam do Mayi (która pełni rolą campusowej
fryzjerki) i ona obcięła mi włosy. Dredy też. Podobno wyglądam fajnie, ale
jeszcze się nie przyzwyczaiłam.
Film dokumentalny o "Bald for a Cause" z 2014r., przygotowany przez moją trzecioroczną, Sonię z Polski. Jest też filmik z tego roku, ale jeszcze nie jest opublikowany, więc wstawię go później.
Poza tym, 6 marca
było Holi (niech zazdroszczą mi wszyscy ci, którzy na swoich listach rzeczy do
zrobienia mają celebrowanie Holi w Indiach). Niestety, nie odwołali nam lekcji
z tego powodu. Jako iż był piątek, po południu mieliśmy College Meeting, czyli
spotkanie całej szkoły na schodach przed MPH. Jak tylko osoba prowadząca
zakończyła spotkanie, osoby, które siedziały ponad schodami, zupełnie
niespodziewanie zaczęły rozrzucać na nas kolorowy proszek! Tak zaczęła się
zabawa. Na szczęście byłam przygotowana i założyłam jakieś byle jakie ubrania,
których nie byłoby mi potem szkoda. Tak więc najpierw wszyscy obrzucaliśmy się
kolorowym proszkiem, smarując sobie nawzajem nim twarze i ręce i życząc
wszystkim radosnego Holi, następnie, żeby było ciekawiej, zaczęliśmy oblewać
się wodą. Kolorowy proszek + woda = Holi. Gdybym na tym zakończyła moje
świętowanie, być może moje ubrania nadawałyby się jeszcze do czegoś. Jako iż
zabawy z wodą przekształciły się u nas w gry błotne (być może jedne z ostatnich
w tym semestrze, jako iż robi się coraz bardziej sucho), nie mogłam tego
przegapić! Było super, różnica pomiędzy nimi a tymi na początku roku była taka,
że znam już imiona prawie wszystkich osób. Potem wróciłam do domku (oczywiście
wszystkie prysznice były zajęte, więc musiałam czekać, aż błoto zaschło mi na
twarzy, ble), zabrudziłam podłogę, umyłam się, ale zapach proszku utrzymywał
się w moich włosach jeszcze przez jakiś czas. Ale i tak było świetnie!
Fanny (Norwegia), normalnie wygląda ładniej (mam jeszcze napisać, jak fajnie mieszkać z nią w jednym domu i jaka dobra z niej koleżanka) (zdjęcie: Haylee) |
Happy Holi from MUWCI! |
Jak zwykle skończyło się w błocie... (zdjęcie Frances) |
HAPPY HOLI!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz