środa, 28 stycznia 2015

Droga po przełęczy: Ile zachodów słońca możesz obejrzeć jednego dnia?

"Pewnego dnia oglądałem zachód słońca czterdzieści trzy razy - powiedział Mały Książę." 

Dang - prawdopodobnie pierwszy człowiek z Kambodży na Annapurna Circuit. W tle Annapurna II.
Na dachu buddyjskiej świątyni w Muktinath.

Jedna za świątyń hinduistycznych w Muktinath.
See you again!
Po pokonaniu przełęczy zostały nam może 2 czy 3 dni chodzenia... To dziwne, kiedy tak codziennie chodzisz to aż tego nienawidzisz, nienawidzisz swoich butów, nienawidzisz swojej decyzji wyjazdu, ale jak tylko wracasz od razu zaczynasz planować kolejną wyprawę (przynajmniej tak było ze mną). Od przełęczy niemal cały czas szliśmy w dół, bardzo bolały nas już nogi (zastanawiałam się, czego bardziej nienawidzę: wchodzenia po górę czy schodzenia w dół...). Mieliśmy naprawdę sporo szczęścia, że bezpiecznie udało nam się pokonać przełęcz i trafiliśmy na całkiem dobrą pogodę. Niektóre historie, które opowiadają inni podróżnicy naprawdę mrożą krew w żyłach... Pierwsze miasteczko, w którym zatrzymaliśmy się po przełęczy to Muktinath, nocowaliśmy w hotelu "Bob Marley" (bardzo popularna postać w Nepalu, który jest rajem dla wszystkich hipisów  hipsterów). Rano odkrywałam miasto, tzn. odwiedziłam buddyjską, a następnie hinduistyczną świątynię. Widoki są naprawdę piękne, Arvin mówi, że jak w Tybecie, naprawdę coraz bardziej chcę jechać do Tybetu. Powoli wracamy do cywilizacji, widzieliśmy już pierwsze jeepy. Ostatni dzień to był trekking do Marphy, miasteczka słynnego z jabłek (oczywiście nie w tym sezonie), ale wszędzie można było kupić suszone jabłka (takie same jak w domu! Aż przywiozłam ze sobą trochę do Indii, będę jeść jak mnie dopadnie tęsknota za domem) czy jabłkową brandy. 2 razy spotkaliśmy też Alexio (z Papui Nowej Gwinei), więc ten ostatni dzień był bardzo ciekawy.

Spotkaliśmy też kilka razy jeźdźców na koniach. Oraz turystów - to dość prosta i popularna opcja, można wykupić lot do Jomson i stamtąd jeepem/konno dojechać nawet do Muktinath.




Heyo!

Słońce chowało się za górą, ale my szliśmy dalej i wyżej, i znów je widzieliśmy, a ono chowało się za kolejną górą, i tak w kółko. Ile zachodów słońca widziałeś jednego dnia?
Jak uczyłam się zaufania podczas tej wyprawy:
Pewnego popołudnia, już po przekroczeniu przełęczy, nagle zabrakło mi miejsca na karcie pamięci. OSTATNIEJ karcie pamięci, bo pozostałe były już pełne. I wtedy dogonił nad w drodze Alexio, i kiedy dowiedział się o mojej sytuacji od razu dał mi swoją zapasową kartę pamięci! Oczywiście obiecałam mu, że wyślę ją potem do Australii (wciąż mam taki zamiar), ale nie wiem, czy ja sama zaufałabym tak komuś zupełnie obcemu...
Jedyne zdjęcie Alexio jakie mam. Zrobione ostatniego dnia, tuż przed dotarciem do Marphy.
Ci, którzy nie bali się podjąć ryzyka i wyruszyli w Himalaje. Od lewej: Dang (Kambodża), Ben (Kanada), Sara (Wenezuela), Thule (Holandia/Kanada), Andres (Wenezuela).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy